Samochody typu GT, czyli Grand Tourer (czy też z włoskiego gran turismo) to segment reprezentowany przez wyjątkowe pojazdy. Aston Martin DB9, Bentley Continental GT, Maserati GranTurismo – to auta, które jako pierwsze przychodzą mi na myśl w tej klasie. Japońskie Infiniti opracowując konkurenta dla BMW serii 4, Lexusa RC i Mercedesa klasy C Coupe stworzyło model, który niespodziewanie wpisuje się w to elitarne grono. Być może nie jest tak prestiżowy, nie ma pod maską V8-mki, ale zapewnia wszystko to, co w GT najważniejsze. Przed Wami pierwszy kontakt z 405-konnym Q60S.
Z jednej strony Infiniti to marka, która uderza niepowtarzalnym stylem, ale z drugiej jej modele aktualnie dość mocno bazują na rozwiązaniach Mercedesa. To jednak nic złego – kooperacje we współczesnej motoryzacji to chleb powszedni. Problem pojawia się dopiero wtedy, gdy producent zatraca przez to swoją tożsamość. Po kompaktowym Q30 i podniesionym QX30, które dzielą dużo z Mercedesem A i GLA obawiałem się, że nowe Q60 może pójść tą samą drogą i okaże się tylko C-klasą w bardziej stylowym nadwoziu. Tym razem jednak współpraca z Mercedesem nie rzuca się w oczy – o ile w kompaktowych propozycjach nawet niektóre elementy wnętrza (panel klimatyzacji, przyciski na kierownicy) są identyczne, tak w Q60 na pierwszy rzut oka nie ma punktów wspólnych z Niemcami. Te odkryjemy dopiero, gdy spojrzymy do gamy jednostek silnikowych – podstawowe 2.0 turbo o mocy 211 KM to oczywiście konstrukcja ze Stuttgartu. Druga propozycja jest już jednak w pełni japońska, bo mowa tu o 3-litrowym V6 generującym 405 koni mechanicznych i na naszym rynku łączonym obowiązkowo z napędem na 4 koła.
To właśnie ta wersja jest główną gwiazdą aktualnej oferty marki. To najszybsze i – co jasne – najbardziej stylowe Infiniti jakie możemy dziś kupić. A skoro mowa o stylu – Q60 jest po prostu pięknym autem. Polakierowane w odcień Dynamic Sunstone Red (dopłata 6100 zł) robi piorunujące wrażenie. Uwagę przykuwa przede wszystkim charakterystyczny kształt świateł do jazdy dziennej i niemały grill, z kolei z tyłu trudno przeoczyć lampy i subtelnie zarysowaną lotkę. Nietypowe jest załamanie linii bocznych okien, ciekawe są też „wybrzuszenia” na tylnym zderzaku. Od całości trudno oderwać wzrok – to propozycja pełna elegancji, która nie szokuje ostrymi liniami jak choćby Lexus RC. Wygląda jak dobrze skrojony garnitur. Jedyny słaby punkt to logo marki z przodu, które jest umieszczone na czarnej podkładce i dość wyraźnie oddziela się od wzoru atrapy.
To, że samochód wygląda jak milion dolarów to tylko połowa sukcesu. Fakt, takie auta często kupuje się oczami, ale dobrze, aby za tym wszystkim stały również odpowiednie właściwości jezdne. Zajmijmy więc miejsce w środku. Pierwsze wrażenie jest jak najbardziej pozytywne. Kierownica dobrze leży w dłoniach, fotele nas przyjemnie otulają, a od całości bije jakość. Po dłuższej chwili ujawnia się jednak kilka mankamentów. Pierwszy z nich to system multimedialny – ideę rozdzielenia go na dwa wyświetlacze można jeszcze obronić, ale obsługa na tle rozwiązań konkurencji jest nieco archaiczna. Sam ekran jest responsywny, ale oprogramowanie trochę się już zestarzało. Uderza też niska rozdzielczość kamery cofania, która nie pasuje do klasy premium. Trudno też znaleźć idealną pozycję za kierownicą – fotel nawet w najniższym ustawieniu znajduje się nieco za wysoko. Nie można za to narzekać na komfort siedzisk, które są dobrze wyprofilowane i po prostu wygodne.
Jazdy testowe Q60-tką mieliśmy okazję odbyć w okolicach Wrocławia, gdzie na krętej podmiejskiej drodze dość dobrze zaznajomiłem się z japońskim coupe. Pierwszy wniosek – wersja S to naprawdę szybkie auto. 5 sekund do setki i prędkość maksymalna na poziomie 250 km/h to nie przelewki, co potwierdza się w praktyce. Nowinką, którą stosuje japoński producent jest układ kierowniczy steer-by-wire, który znamy już choćby z modelu Q50. Tutaj mamy jego dopracowaną wersję. Początkowe wrażenie jest nietypowe, bo na nierównościach praktycznie nie dostajemy informacji z kół, ale po odpowiednim skonfigurowaniu okazuje się, że auto błyskawicznie reaguje na ruchy kierownicą, a całość pozwala na świetną precyzję. Skrzynia biegów to 7-biegowy automat, który całkiem sprawnie reaguje na kickdown, lecz w trybie manualnym reakcja na ruch łopatką jest trochę za długa. Poza tym przekładnia pracuje płynnie i bez większych zastrzeżeń. Q60S bardzo sprawnie katapultuje się od zera, ma też odpowiednie pokłady trakcji w zakrętach, gdzie czujemy, że więcej mocy trafia na tylną oś.
Nie oznacza to jednak, że mamy tu do czynienia ze sportowym wozem, co potwierdzi się, gdy zechcemy wyłączyć elektronikę. Nawet w ustawieniu “ESP off” auto nie pozwala na wiele zabawy i momentalnie odcina napęd. Do tego układ wydechowy daje sugestię, ile mocy mamy pod maską, ale to raczej dostojny dźwięk niż sportowy ryk. Nowością dla Infiniti jest adaptacyjne zawieszenie, choć różnica pomiędzy najbardziej łagodnymi nastawami, a tymi sportowymi nie jest za duża. Auto i tak pozostaje komfortowe. Mamy tu więc mocno stonowaną propozycję – szybką, ale bardziej jako grand tourer niż wyścigowiec.
Specjalnym gościem w trakcie prezentacji nowego coupe był Matthew Weaver – szef europejskiego centrum designu Infiniti w Londynie. Po krótkiej prezentacji odpowiedział na kilka naszych pytań – m.in. czy projektując auta jego zespół wzoruje się na modelach innych producentów. Zauważył, że Infiniti pragnie podążać własną drogą i kreować swój własny styl. Ich pojazdy mają być piękne i unikatowe, dlatego jeśli w kwestii designu widzą coś podobnego u innych – natychmiast z tego rezygnują. Weaver opowiadał też jak ważne jest znalezienie balansu pomiędzy tym, czego pragną styliści, a tym, co chcą osiągnąć inżynierowie. Przykładem tej harmonii jest koncepcyjny model Project Black S, który łączy rozwiązania aerodynamiczne z doznaniami wizualnymi. To też pojazd interesujący z technicznego punktu widzenia – system odzyskiwania energii ERS został opracowany we współpracy z zespołem Formuły 1 Renault Sport. Nasz gość wspominał, że Infiniti bada możliwość wdrożenia tego rozwiązania do produkcji i nie wykluczył, że Project Black S z konceptu przerodzi się w model seryjny.
Cennik Infiniti Q60 startuje od kwoty 184 600 zł za wersję Premium z podstawową jednostką napędową 2.0t. Q60S to auto z nieco innej ligi, stąd jego cena wyjściowa jest o blisko 100 000 zł wyższa – będzie to co najmniej 276 100 zł. Jednak warto pamiętać, że w przeciwieństwie do niemieckich marek premium nie wydamy fortuny na dodatki. Q60 już bazowo jest bardzo dobrze wyposażone.
I w tym miejscu wracamy do klasy GT. To auta, które sprawiają, że czujemy się wyjątkowo. Są piękne, muszą mieć też odpowiednie osiągi. Parametry, które dadzą frajdę, ale niekoniecznie sprawią, że będziemy mieli ochotę szukać limitów przy każdej możliwej okazji. To pojazdy, które przewiozą nas na drugi koniec Europy szybko i komfortowo, a zarazem świetnie będą wyglądać przed jakąkolwiek knajpą. Wiecie już, do czego zmierzam. Infiniti Q60S takie właśnie jest.
Tagi: 2017, 3.0t, awd, coupe, infiniti, infiniti-test, pierwszy kontakt, q60, q60s, Test, V6, zdjęcia