W świecie motoryzacji z łatwością możemy wyróżnić kilka grup klientów – entuzjastów, dla których frajda z jazdy jest kluczowa; estetów, którzy w samochodach cenią oryginalność; czy nabywców poszukujących auta mającego po prostu charakter. Grono takich osób jest całkiem spore, ale zdecydowana większość skupia się na ekonomiczności, braku awaryjności i dobrym stosunku ceny do jakości. Innymi słowy: przyziemnych rzeczach, które są kluczowe gdy w aucie widzimy jedynie narzędzie.
Kia Cee’d w brązowym kolorze na 16-calowej feldze z wolnossącym silnikiem benzynowym 1.6 to już na pierwszy rzut oka propozycja dla tej ostatniej grupy. Mamy tu klasyczny wygląd, sprawdzoną jednostkę napędową i dobrą ofertę cenową. Wszystkie punkty odhaczone. Jedyna wątpliwość? Koreański rodowód auta. Czy jest się jednak czego obawiać?
Kia i Hyundai od dłuższego czasu szturmują europejski rynek. Producenci, którzy do niedawna robili przeciętne jakościowo i do bólu nudne stylistycznie auta, coraz mocniej rozpychają się wśród propozycji z Niemiec, Francji, czy Japonii. Dzieje się tak nie bez powodu, bo te marki notują ogromny progres, choćby poprzez werbowanie inżynierów od europejskich producentów. Spójrzmy na model Stinger – czy 10 lat temu ktokolwiek spodziewał się tak fascynującego auta od marki, która ma na koncie takie potworki jak np. Shuma?
Cee’d pierwszej generacji, choć może kojarzyć się głównie z radiowozem, ugruntował pozycję KII w Polsce. Sprawił, że klienci nie obawiali się sięgnąć po koreańską propozycję, a pod koniec obecności na rynku kusił też 7-letnią gwarancją. Zaprezentowany w 2012 roku następca ma już w ręku wszystkie karty potrzebne do walki ze śmietanką segmentu C.
Zacznijmy od stylistyki. W testowej konfiguracji trudno nazwać Cee’da porywającym. Klasyczne kształty, kilka nieco ostrzejszych linii na światłach… i to by było na tyle. Trudno nie odnotować postępu względem poprzednika, ale nie jest to model, który wzbudzi w nas jakiekolwiek emocje. Co prawda można zamówić pakiet GT-Line z jaskrawożółtym lakierem, czy wybrać sportową odmianę pro_cee’d GT (to zupełnie inna bajka), ale ewidentnie nie o to w tym aucie chodzi. Gdzie są więc te karty potrzebne do walki z konkurentami?
Właśnie tutaj. Spójrzmy na Golfa, Astrę czy inne przodujące kompakty – one również nie pobudzają zmysłów, bo nie tego oczekuje masowy klient. Dla oryginalnych są w tym segmencie inne propozycje – Honda Civic, Mazda 3, albo trochę już wiekowa Alfa Romeo Giulietta.
Przeciętny klient może obawiać się też downsizingu. O ile gdy kupujemy auto raz na 3-4 lata nie mamy prawa się tym w ogóle przejmować, to już trzymając nowy wóz dłużej… warto rozważyć bezpieczniejszą opcję. Argument wyżyłowanych jednostek nie zawsze jest prawdziwy, a nam – testującym auta najczęściej przez tydzień – bardzo trudno go ocenić, ale nie ma wątpliwości, że wolnossące konstrukcje są najczęściej bardzo trwałe. Dlatego najmocniejszy silnik w gamie, 135-konne 1.6 to kolejna mocna karta dla masowego odbiorcy. Kia nie ignoruje też najnowszych trendów, bo w ofercie znajdziemy nową jednostkę 1.0 turbo i dwusprzęgłową automatyczną skrzynię, które w połączeniu z pakietem GT-Line mogą dać odmienny w odczuciach samochód, ale będzie to już propozycja dla kogoś zupełnie innego.
Zatem testowana wersja skierowana jest dla konserwatystów – pod względem trwałości powinno być dobrze. A jeśli idzie o wrażenia? Prędkość maksymalna na poziomie 195km/h i przyspieszenie od zera do setki w 9,9s na papierze wyglądają nieźle, ale subiektywnie nie jest to auto do czerpania przyjemności z jazdy. Silnik nie zachwyca elastycznością i w żaden sposób nie zachęca do mocniejszego wciskania gazu. Mocy wystarcza w sam raz do sprawnego rozpędzenia się do prędkości przelotowej – nawet na autostradzie nie będziemy mieć większych problemów – ale po 135-koniach spodziewałem się trochę więcej. Z drugiej strony to tylko zwykłe 1.6, które do codziennej jazdy będzie wystarczające. Całość odwdzięcza się przyzwoitym spalaniem – w mieście będzie to około 7,5 litra, a poza terenem zabudowanym zakręcimy się w okolicach 6 – 6,5 litra na 100 km. Pochwalić muszę też skrzynię biegów – pracuje bardzo przyjemnie i ma precyzyjny skok.
Pod względem prowadzenia Kia to neutralne auto. Podwozie zestrojono zdecydowanie z myślą o komforcie i pod tym względem samochód sprawdza się bardzo dobrze. Zarówno wygoda, jak i odizolowanie od drogi stoją na wysokim poziomie. Dzięki zastosowaniu układu wielowahaczowego z tyłu Cee’d nie “tłucze” się na nierównościach, a zakręty przejeżdża całkiem sprawnie. To dość interesujące zjawisko – auto pomimo komfortowego charakteru nie boi się dynamiczniej pokonywanych łuków, a nadwozie praktycznie w ogóle się nie przechyla.
Najbardziej intrygującą nowinką jest zastosowanie progresywnego elektrycznego wspomagania układu kierowniczego FlexSteer. Do wyboru są trzy ustawienia – Comfort, Normal i Sport. Różnica między nimi nie jest porażająca, choć odczuje ją nawet laik. Tryb Sport daje nam najlepsze czucie auta i choć komunikatywność układu pozostawia trochę do życzenia, to precyzja jest niezła. To też bezpieczny samochód – Cee’d otrzymał 5 gwiazdek w testach zderzeniowych Euro NCAP.
Koreańskie auta zrobiły też spory progres jeśli idzie o wnętrza. Do KII nie mogę mieć żadnych zastrzeżeń – zarówno pod kątem designu, jak i zastosowanych materiałów to solidna propozycja w tym segmencie. Sytuacja wygląda podobnie jak na zewnątrz: nie doświadczymy tu polotu, ale wszystko jest czytelne, ergonomiczne i bardzo dobrze skręcone. 7-calowy ekran systemu multimedialnego skrywa niezłe oprogramowanie z intuicyjną i dobrze działającą nawigacją. Dzięki funkcji Kia Connected Services dowiemy się o utrudnieniach na drodze i radarach prędkości – wskazówki są na tyle przydatne, że dwukrotnie udało mi się uniknąć sporego korka na autostradzie.
Fotele są miękkie, ale zbyt skromnie wyprofilowane. Jasne, tym autem nie będziemy szukać limitów przyczepności w łukach, ale mam wrażenie, że jest tu jeszcze pole do poprawy. Minimalnie za krótkie jest też siedzisko. Sama pozycja za kierownicą jest w porządku, a szeroki zakres regulacji podpasuje każdemu. Nie zabraknie nam też miejsca – to pojemny samochód zarówno z przodu, jak i z tyłu. Bagażnik nie należy do największych w klasie, ale 380 litrów to solidny wynik. Po złożeniu siedzeń otrzymamy płaską powierzchnię, a pojemność zwiększy się do 1380 litrów.
Najtańszą wersję Cee’da kupimy za 56 990 zł. Będzie to auto z benzynowym silnikiem 1.4 o mocy 100 KM w znajomo brzmiącym wyposażeniu S. Kia stosuje bardzo przejrzyste nazewnictwo gamy – od S, przez M, aż po L – zupełnie jak na zakupach w galerii handlowej. Najtańszy wariant z testowanym silnikiem to wydatek 64 540 zł, a cena testowanego egzemplarza to 75 940 zł (najwyższa opcja L + pakiet Business Line + metalizowany lakier). Za taką kwotę dostajemy w pełni wyposażone auto. Jedyny możliwy dodatek to automatyczna skrzynia biegów, która kosztuje dodatkowe 6000 zł.
Kia Cee’d nie jest już modelem, który tylko aspiruje do bycia poważną propozycją w klasie aut kompaktowych. Ma w zanadrzu sporo argumentów – przyzwoitą cenę, klasyczną jednostkę napędową, pojemne wnętrze i komfortowe zestrojenie. Próżno w niej szukać charakteru, ale są klienci, którzy tego po prostu nie potrzebują, a bardziej docenią spokojną eksploatację. A pochodzenie? Nie jest już żadnym problemem. Być może za jakiś czas stanie się nawet zaletą. Wszak japońskich aut też się kiedyś obawiano…
Tagi: 1.6, 1.6 gdi, 2017, benzyna, business line, cee'd, cee'd 1.6, cee'd test, dane techniczne, galeria, gdi, kia, Kia, kia cee'd, kompakt, opinia, prezentacja, spalanie, tekst, Test, zdjęcia