Liderem światowej sprzedaży aut hybrydowych niezmienne od lat jest Toyota. W swojej gamie posiada pokaźną liczbę modeli z napędem spalinowo-elektrycznym. Jakiś czas temu testowaliśmy tego typu odmiany Aurisa oraz RAV4, teraz przyszła pora na najmniejsze auto Toyoty wspomagane silnikiem elektrycznym – Yarisa.
Za możliwość przetestowania samochodu dziękujemy dealerowi Toyota Bednarscy w Toruniu.
Toyota Yaris jest jednym z najpopularniejszych aut w Polsce, jednak jako jedyne z segmentu B na naszym rynku jest autem w pełni hybrydowym, mogącym poruszać się tylko za pomocą silnika elektrycznego. Realnie w takich okolicznościach auto będzie w stanie przejechać około 4 kilometrów. Napęd składa się z silnika spalinowego o pojemności 1,5 litra, który rozwija 75 koni mechanicznych oraz wspomagającego go 61-konnego motoru elektrycznego. Moc systemowa to równe 100 koni – o jeden więcej od topowej na obecną chwilę odmiany z silnikiem 1.33, którą testowaliśmy na samym początku istnienia redakcji. Przyspieszenie do 100 km/h zajmuje Yarisowi blisko 12 sekund, jednak w warunkach miejskich sprint do 60 km/h oraz szybsze zrywy nie stanowią dla niego wyzwania. Auto jest wystarczająco dynamiczne, ale nie jest szybkie. Moc przekazywana jest na koła za pomocą automatycznej przekładni e-CVT. Jadąc Yarisem Hybrid czuć o ile dopracowana została ta konstrukcja w zmodernizowanym Aurisie czy RAV4. W najmniejszej Toyocie skrzynia pozostawia trochę do życzenia i niestety sprawia, że auto przy wyższych prędkościach obrotowych silnika jest głośne – w środku aż za bardzo.
Napęd hybrydowy został stworzony jednak nie do osiągów, a realnych oszczędności. Producent obiecuje średnie spalanie na poziomie 3,3 litra. Od razu mogę powiedzieć, że faktycznie – da się. Można tym autem pojechać naprawdę bardzo oszczędnie, jednak nie na dłuższych dystansach. Średnia, jaką udało mi się rekordowo uzyskać na kilku kilometrach wyniosła 3,2 litra, jednak realnie podczas jazdy po mieście będziemy ocierać się o granicę 5 litrów. Podczas testu poza wybranym odcinkiem nie starałem się zwracać uwagi na zasady tzw. ecodrivingu. Pomocne w czasie jazdy okażą się wskazania komputera pokładowego dotyczące przepływu energii, bieżącego spalania oraz zegar zastępujący prędkościomierz, który w zależności od tego jak bardzo silnik musi się napracować z napędzaniem auta ustawi się w położeniach Charge (kiedy baterie są ładowane podczas swobodnej jazdy lub hamowania), Eco lub Power.
Właściwości jezdne są niezmienione w stosunku do wersji napędzanej tylko silnikiem spalinowym. Yaris prowadzi się pewnie i nieźle pokonuje zakręty pomimo wychylającego się nadwozia. Różnica w masie w stosunku do wersji 1.33 jest taka, jakby na fotel pasażera posadzić jednego, niezbyt rosłego pasażera (bądź, co preferujemy, pasażerkę). Zawieszenie nie należy do najbardziej miękkich, chociaż niemałe felgi mają swój udział w jego twardości. Tak zwane dobijanie zdarzyło mi się w czasie jazdy testowej tylko podczas szybszego pokonywania progów zwalniających.
Baterie zostały ukryte z tyłu, pod kanapą, co sprawia, że na walorach użytkowych nie ucierpiało wnętrze pojazdu. Yarisem bez problemu pojadą cztery dorosłe osoby. Przednie fotele są wyjątkowo wygodne, opcjonalnie kierowca ma do dyspozycji także podłokietnik – w połączeniu z faktem, że dzięki przekładni automatycznej nie trzeba sięgać do lewarka skrzyni biegów jest to rozwiązanie idealne, by po mieście poruszać się z większą wygodą. Tylna kanapa także jest komfortowa, ewentualny piąty pasażer podróżujący na miejscu środkowym doceni to, że podłoga jest w zasadzie płaska. Podróżujący z tyłu do dyspozycji mają jeden uchwyt na napój, ci z przodu mają wydzielone do tego przegródki w drzwiach. Bagażnik ma tę samą pojemność, co w wersji standardowej, pod podłogą dodatkowo wygospodarowano nawet miejsce na dojazdowe koło zapasowe – brawo, Toyota!
Jakość materiałów wykończeniowych stoi na niezłym poziomie, aczkolwiek trzeba sobie jasno powiedzieć – nie jest to klasa Volkswagena Polo. Większość plastików jest twarda – im niżej, tym mniej ładnie. Japończycy uczą się tworzyć dobre jakościowo wnętrza i trzeba to docenić, a prawda jest taka, że większości z użytkowników wykończenie Yarisa będzie odpowiadać.
Obsługa pokładowych urządzeń oraz systemu multimedialnego jest dziecinnie prosta. Jest to zasługa przejrzystego wnętrza, w którym najważniejsze funkcje są dostępne za pomocą dużych, jasno oznaczonych przycisków. Co prawda ich wygląd przywołuje skojarzenia z autami z lat 90., jednak najważniejsze zadania spełniają. W stosunku do wersji z konwencjonalnym napędem odmiana hybrydowa nie różni się praktycznie niczym w kwestii obsługi. Jedynie menu systemu info-rozrywki jest bardziej rozbudowane (o dane dotyczące napędu), inne są także zegary, natomiast przyciski pod hamulcem ręcznym spełniają inne funkcje (np. włączają tryb elektryczny).
Testowany Yaris to specjalna linia wyposażenia Selection. Zapewne większość z Was zwróciła uwagę na dwukolorowe nadwozie, będące pierwszym wyróżnikiem tejże wersji. Kiedy pierwszy raz podszedłem do samochodu pomyślałem, że jest to okleina, jednakże Toyota nie poszła na łatwiznę i górną część nadwozia pomalowała. Trzeba przyznać, że dodało to Yarisowi nieco bardziej eleganckiego szyku. Podobnie wygląda sprawa wnętrza, które dzięki kilkutonowej tapicerce wygląda ciekawie i nie dobija swoją szarością, jak w innych modelach marki. Podsufitka została wykończona czarnym materiałem, co także sprawia, że we wnętrzu czujemy powiew elegancji. Warto dodać, że elementem wyposażenia Selection są także dedykowane felgi aluminiowe. Testowana odmiana oprócz walorów wizualnych odznacza się praktycznie pełnym wyposażeniem, w którego skład wchodzą między innymi: kamera cofania, dwustrefowa automatyczna klimatyzacja, 7 poduszek powietrznych, podgrzewane lusterka, światła do jazdy dziennej LED, czy system multimedialny Toyota Touch 2.
Czy ekologia się opłaca? Cennik hybrydowej Toyoty Yaris startuje od 64 400 złotych, natomiast prezentowana odmiana jest o 9 tysięcy złotych droższa. Na szczycie cennika jest jeszcze wersja Dynamic Hybrid kosztująca 76 400 złotych. Najtańsza wersja hybrydowa Active, jest o tysiąc złotych tańsza od odmiany benzynowej z wyposażeniem, które posiada opisywany egzemplarz.
Innymi słowy – odmiana hybrydowa jest średnio o 12 tysięcy złotych droższa od tak samo wyposażonego Yarisa z silnikiem 1.33 VVTi o niemal identycznej mocy. Warto jednak dodać, że cenowo będzie zbliżona do samochodów konkurencji z silnikami wysokoprężnymi.
Podczas testu wersji benzynowej średnie spalanie w mieście oscylowało w granicach 7 litrów. Zakładając, że użytkownik hybrydowej odmiany nauczy się korzystać z pełnego potencjału „ekologicznego” i jego średnie spalanie będzie mieścić się w przedziale do 5 litrów zakup hybrydy na perspektywę kilku lat ma sens. Dodatkowym atutem jest pięcioletnia gwarancja na elementy układu hybrydowego oraz możliwość przedłużania gwarancji co rok na okres kolejnego roku za jedynie 200 zł, jeśli serwis uzna układ za sprawny i wydajny. Warto także pamiętać, że w wielu krajach auta o napędzie hybrydowym objęte są dodatkowymi ulgami, natomiast w wielu polskich miastach użytkownicy takich aut mogą liczyć na darmowy parking w centrach miast.
Jak jednym zdaniem można opisać Toyotę Yaris Hybrid? Sensownie skalkulowany, przemyślany, dobrze jeżdżący samochód, który w mieście okaże się nadprzeciętnie oszczędny.
Tagi: 2016, galeria, hybrid, hybryda, hybrydowy, pierwszy kontakt, selection, Test, toyota, Toyota, yaris, yaris 1.5, yaris hybrid
Niestety i tu autor sie myli.
Hybryda tak naprawde jest tylko 7tys zl drozsza od tak samo wyposazonej wersji z silnikiem 1.33 bo ma w standarcie automat ktory do silnika 1,33 kosztuje 5tys zl.
Zakladajac ze hybryda jest oszczedniejsza o 2l na setke to nadplata zwroci sie juz po ok.80tys km.