MENU

Audi Q2 Sport 2.0 TDI 150 KM quattro S...

Volvo V90 T6 AWD Polestar 326 KM Inscription –...

10 września 2018 Tekst, Testy Autor:

Renault Espace Energy TCe 225 EDC SL Magnetic – mistrz sprzeczności

Rok 1984. Debiutuje właśnie Renault Espace, czyli pierwszy w Europie rodzinny van. Auto zaskakuje funkcjonalnością i wręcz szokuje przestrzenią. Przełom – to chyba dobre słowo. Tymczasem… przewijamy taśmę o blisko 35 lat w przód – piąte wcielenie Espace’a jest ciasne z tyłu, ma mniejszy bagażnik od poprzednika, ale w zamian oferuje modny wygląd.

W dzisiejszej motoryzacji spotykamy się z tym często. Prawdziwym mistrzem robienia ze znanych modeli czegoś, czym nigdy nie były, jest Mitsubishi – z najnowszym Eclipse Crossem, czy kolejnymi zapowiedziami Lancera Evolution w formie SUVa. Innym przykładem może być sławny w naszych kręgach (z powodu katastrofalnego układu kierowniczego) Space Star.

Pisanie o wszechobecnych crossoverach robi się już nudne. Ale cóż – takie auta są właśnie na topie, a aktualnie rynek zalewa tyle modeli, że producenci uciekają się do wszelkich taktyk, aby tylko przyciągnąć klienta. Choćby przez wypełnienie każdej możliwej niszy, czy zastosowanie znajomej nazwy.

Nowy Espace nie jest już vanem, choć na papierze nie wydaje się to tak oczywiste. Pewne inklinacje do tego tytułu może zdradzać fakt, że to nadal auto 7-osobowe. W rzeczywistości jednak sprawy mają się podobnie do Peugeota 5008. Czyli – dwa fotele w trzecim rzędzie przeznaczone dla dzieci – normalna sprawa – i środkowy rząd… również dla dzieci. To już nie jest normalne, bo każdy o wzroście powyżej 180 cm będzie narzekać na brak miejsca nad głową. Bagażnik również nie szokuje. Przy komplecie pasażerów pojemność wynosi 247 litrów, w wariancie 5-osobowym: 614 litrów, a maksymalnie 2035 litrów. Porównując to z czwartą generacją (odpowiednio: 291/650/2860 litrów) liczby te prezentują się przeciętnie.

Podobnie jest z funkcjonalnością. Brak cupholderów w drugim i trzecim rzędzie, a te z przodu umieszczone w tunelu środkowym pod przeciągniętą konsolą środkową, do tego tak płaskie, że podczas manewrów napoje po prostu się przewracają, niewiele schowków, szuflada przed pasażerem wyjeżdżająca prosto w jego nogi… Trzeba jednak pochwalić Renault za bardzo prosty i wygodny system składania tylnych siedzeń w bagażniku – wystarczy nacisnąć przycisk „ALL”, aby każdy z foteli „wjechał w podłogę”.

Ustaliliśmy więc, że słowo Espace, czyli z francuskiego przestrzeń, ma teraz niewiele wspólnego z tym pojazdem. Jedno Francuzom muszę jednak oddać: ten samochód prezentuje się naprawdę wyjątkowo.

Niezależnie czy spojrzysz na niego z profilu, z przodu, czy z tyłu – jest to coś zupełnie niespotykanego. Odważne linie szokowały jeszcze bardziej w momencie premiery, bo od tego czasu poznaliśmy już kilka nowych i podobnych wizualnie Renault, ale to nadal bardzo ładny i nowoczesny projekt. Duże felgi, fikuśne światła, czy odpowiadająca za całe zamieszenie nisko opadającą linia dachu – jak widać wszystko ma swoje dobre, jak i złe strony.

Identyczne obserwacje można mieć co do kokpitu. To jeden z tych samochodów, który mamy kupować „oczami”, dlatego też na początku tego testu mogliście uznać, że trochę się czepiam. To wszystko z powodu tego, że pod wpływem zachwytu designem, można pominąć kilka istotnych użytkowych spraw (no dobra, brak miejsca nad głową w drugim rzędzie zauważy od razu każdy).

Sama deska rozdzielcza stawia na ograniczenie liczby przycisków, choć w przeciwieństwie do innych Renault, system multimedialny możemy obsługiwać też za pomocą pokrętła. Oprogramowanie R-Link początkowo wydaje się zagmatwane, jednak po kilku dniach wiemy już co i jak. Gorzej, że ponownie pojawiły się problemy z załadowaniem nawigacji. Nie jest to najlepszy system w klasie, ale da się z nim żyć. Klimatu dodaje też ambientowe oświetlenie (możemy wybrać jeden z kilku kolorów), wykończenie a’la drewno i nietypowo wyrzeźbiona gałka skrzyni biegów. Niestety – cały panel środkowy skrzypi, co staje się już powoli cechą rozpoznawczą wszystkich nowych Renault.

W całym tym szaleństwie prawdopodobnie to, czego oczekujecie pod maską, to rozsądny diesel. Wiecie – wystarczająca moc, niewielkie zużycie paliwa. Taką wersję mieliśmy okazję już testować. Był to Espace dCi 160 i Wiktor zrobił wtedy materiał wideo. Tym razem pod maską zagościło coś bardziej… szalonego. Nie żaden diesel, czy słaba benzynka, a motor 1.8 turbo mający powiązania ze sportowym Alpine A110, czy testowanym przez nas niedawno Renault Sport Megane.

To zupełnie nowa jednostka dostępna w gamie od zeszłego roku. We francuskim vanie crossoverze legitymuje się ona mocą 225 koni mechanicznych, co pozwala na przyspieszenie do setki w 7,6 sekundy i pojechanie maksymalnie 224 km/h. Nieźle. Wiadomo – nie jest to auto do wyścigów spod świateł, ale taki zapas mocy jest nad wyraz przyjemny. Espace przyspiesza praktycznie w całym zakresie obrotów, bo ciąg wyczuwalny jest od dołu (1750 obr./min), kiedy do gry wchodzi 300 Nm momentu obrotowego, a przy 5600 obrotach pojawia się z kolei maksymalna moc. Ciekawy jest też dźwięk; wyraźnie możemy usłyszeć pracę turbiny.

Taki zapas mocy skutkuje tylko jednym problemem. Przy ruszaniu z miejsca, spora część pary idzie w gwizdek. Na marginesie – nie pomaga też skrzynia, która przy starcie reaguje bardzo ospale. Espace nie ma oczywiście napędu na 4 koła i, co jasne, nie posiada też cudownie opracowanego zawieszenia, które pozwala przenosić takie moce na asfalt w przypadku przednionapędowych hot hatchy. Auto sprawdzałem podczas letnich upałów, i nawet na najbardziej suchej i przyczepnej nawierzchni, Renault po prostu „mieliło”. Przyznam, że to ciekawe uczucie, choć w aucie tego typu raczej niepożądane – a problem będzie szczególnie doskwierać jesienią i zimą. Oczywiście – zawsze można ruszać po prostu spokojniej.

I właśnie do spokojnej jazdy ten samochód jest świetny. Do płynięcia po drodze nadaje się aż nadto, bo na progach zwalniających, czy większych nierównościach, w skrajnym ustawieniu amortyzatorów nadwoziem buja tak bardzo, że może zakręcić się w głowie (i w żołądku). Dlatego polecam dobranie ustawień w trybie Perso – zawieszenie w pośredniej wersji sprawdza się chyba najlepiej. Dość mocno wyczuwalna jest też zmiana siły wspomagania pomiędzy trybem komfortowym a sportowym – choć układ kierowniczy jest oczywiście w 100% „martwy” i nastawiony na wygodę. Podobnie skrzynia biegów, która przy spokojnej jeździe sprawnie przerzuca przełożenia, a już reakcja na kickdown pozostawia trochę do życzenia.

Dużą zaletą Espace’a jest wyciszenie. Przy prędkościach autostradowych w środku jest bardzo cicho, a wygodne fotele z przodu sprawiają, że tym autem po prostu chce się podróżować. Znajdziemy w nich nawet funkcję masażu, który jednak jest, delikatnie mówiąc, prymitywny. Klasycznie dla Renault, do dyspozycji mamy również systemem tylnej osi skrętnej 4 Control. Pomaga on w manewrowaniu i zwiększa stabilność w szybszych łukach, choć nadwozie nurkuje na tyle, że sportowe zapędy szybko są studzone. Zapas mocy pod maską zwiększa po prostu bezpieczeństwo i pozwala na bardzo sprawne wyprzedzanie.

To wszystko w teorii oznacza jednak wysokie spalanie. W rzeczywistości – nie jest źle. Daleko tu do absurdalnych wyników osiąganych przez Renault Megane RS pod pełnym obciążeniem, bo tym autem się tak nie jeździ. Nawet przy żwawych poczynaniach trudno zobaczyć na komputerze więcej niż 13 litrów na setkę. Podczas normalnego przemieszczania się w mieście będzie to około 10 litrów, w trasie jakieś 6, natomiast na autostradzie przy 140 km/h – 9 litrów.

Testowy egzemplarz, czyli Espace TCe 225 EDC SL Magnetic legitymuje się ceną na poziomie 175 000 zł. To o około 15 000 zł mniej, niż sprawdzana przez nas wcześniej odmiana wysokoprężna dCi 160 w wariancie Initiale Paris. Aktualnie w cenniku Espace figurują tylko te dwa silniki, a kwota otwierająca to 158 900 zł. Aut w tańszych wersjach wyposażenia – Life i Zen – nie stwierdzono. Nie jest to na pewno najtańszy sposób na przewiezienie 7 osób (pozdrowienia dla Dacii Lodgy), ale nowe Espace stawia na coś zupełnie innego.

Nie chodzi już chyba nawet o przewiezienie tych siedmiu osób. To teraz nietuzinkowy crossover, który ma Cię uderzyć swoim wyglądem. Mało miejsca? Póki dzieciaki nie urosną, i tak go nie zabraknie. A jeśli do tego lubisz czasem powyprzedzać, to wersja 225 będzie ciekawym wyborem. I szkoda tylko tej nazwy, bo nie dość, że Espace nie równa się już przestrzeni, to nie jest też już wzorem praktyczności. To teraz bardziej Renault Vogue.


Tagi: , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , ,

Comments are closed.

Jeżeli chcesz posiedzieć na naszej stronie, niestety musisz zaakceptować nasze ciastka... Więcej info

Prawa EU wymagają od nas poproszenia żebyście akceptowali nasze ciastka... nie chcemy wam oddawać naszych ciastek, bo je bardzo lubimy. I są bardzo smaczne. Ale jak was nie poprosimy o ich akceptację, to jakiś student prawa znajdzie naszą stronę i potem nas wydoi na hajs za brak tej informacji...

Zamknij