W tym miesiącu na naszym kanale królują crossovery, więc czas na nieco większy segment – duże SUVy. Swoje propozycje w tym temacie ma każda marka premium, a mimo to znajdą się tu niszowe produkty, jedyne w swoim rodzaju. Takie właśnie jak nowy Land Rover Discovery.
Pierwsze wrażenie – ogromne, monumentalne wręcz nadwozie, utrzymane w klasycznym stylu. Bez problemu jednak poznamy, że to Land Rover – przetłoczenia oraz reflektory zdradzają to od razu. Nieco kontrowersyjne może być jedynie ułożenie tablicy rejestracyjnej z tyłu; nie jest ona umieszczona centralnie, a nieco na lewo od osi samochodu. Sama klapa tylna natomiast obsługiwana jest elektrycznie, z możliwością opcjonalnego dokupienia otwierania gestami, potocznie nazywanymi też “otwieraniem z kopa”. Przy zamówieniu zawieszenia pneumatycznego, mamy możliwość obniżenia progu załadunku, celem jak najbardziej wygodnego umieszczenia bagażu w samochodzie. Zbędny gadżet? Nie w Discovery. Auto przy najniższym ustawieniu mierzy 1,9 metra, natomiast jeśli podwyższymy je maksymalnie do jazdy w terenie, będzie to już kolos o wysokości 2 metrów i 13 centymetrów. Taka mała jeżdżąca katedra.
Testowany przez nas egzemplarz wyposażony był w 2-litrowy wysokoprężny silnik o mocy 240 koni mechanicznych, mogący pochwalić się 500 niutonometrami momentu obrotowego. Mimo ogromnych gabarytów auta, motor radzi sobie całkiem nieźle, chociaż zapewne optymalnym wyborem będzie wersja 3-litrowa TDV6. Niewiele mocniejsza, bo o zaledwie 18 koni mechanicznych, ale moment obrotowy zwiększa się aż o 20% (do 600 niutonometrów). Będzie przy okazji miała lepszą kulturę pracy, chociaż jednostce dwulitrowej nie można nic zarzucić. Przyspiesza całkiem sprawnie, choć do konkurentów jest jej daleko – setka to aż 8,3 sekundy. Choć mimo tego parametru, auto wydaje się napędzać dość solidnie przy normalnych manewrach wyprzedzania. I co ważne – mimo małej pojemności, Discovery z tym silnikiem nadal może ciągnąć za sobą 3,5 tonową przyczepę.
Ogromne rozmiary skutkują niesamowitą przestrzenią we wnętrzu. Można się tu poczuć nieco przytłoczonym ilością miejsca nad głową w obu rzędach foteli. W standardzie Discovery posiada 5 miejsc siedzących, ale za niewielką dopłatą możemy to rozszerzyć o dodatkowe 2, przy czym ostatni rząd może być podgrzewany. A drugi wentylowany, czego nie oferuje żaden konkurent. Jeżeli zdecydujemy się na wersję 7-osobową, bagażnik skurczy się do zaledwie 258 litrów. Dla 5 foteli będzie to aż 1137 litrów, a po złożeniu wszystkich foteli – 2406 litrów. Rzecz jasna każde z siedzeń jest rozkładane indywidualnie ze wspomaganiem elektrycznym, a tylna klapa klasycznie już dla SUVów marki, dzielona jest na dwie części.
Wisienką na torcie jest wykończenie wnętrza. Land Rover to premium przez naprawdę duże P. Rewelacyjne materiały oraz ich spasowanie zasługują na najwyższe noty. Oczywiście nie brakuje tu naturalnego drewna, czy też skórzanego obszycia prawie wszystkich elementów na desce rozdzielczej i drzwiach. To są właśnie te detale, których spodziewałbym się po samochodzie tej klasy. Na pokładzie oczywiście rozpieszczani jesteśmy wszystkimi najnowszymi systemami bezpieczeństwa, takimi jak: aktywny tempomat, monitorowanie martwego punktu, czy też kamery 360 stopniowej (o świetnej jakości) z bardzo szerokimi możliwościami konfiguracji wyświetlania poszczególnych ujęć.
Mam tylko jeden problem z komputerem pokładowym – zarówno wentylacja, jak i ogrzewanie foteli, sterowane są właśnie z ekranu dotykowego. Owszem, działa to całkiem sprawnie, ale w mroźny dzień chciałbym dwoma kliknięciami zapewnić jak najszybsze ogrzewanie swoich czterech liter. Wynika to z pomysłu Land Rovera na zredukowanie liczby przycisków na desce rozdzielczej do absolutnego minimum, a co za tym idzie – na wierzchu mamy do dyspozycji tylko najważniejsze funkcje. Z ekranem dotykowym wiąże się też pewna ciekawostka – możemy go uchylić przyciskiem OPEN, a wtedy naszym oczom ukaże się schowek na dokumenty albo… inne rzeczy które chcielibyśmy ukryć. Oraz oczywiście napęd DVD, dzięki czemu świetny system Meridian Audio może zabrzmieć w pełnej krasie. Krótka uwaga – w Discovery nie dostaniemy niestety nagłośnienia o mocy 1700 W, dostępnego w dużym Range’u. Tutaj będzie to “zaledwie” 15 głośników i 825 W.
Wcześniej wspomniane kamery 360 przydadzą się po zjechaniu z asfaltu. Klasycznie już dla marki, to właśnie właściwości terenowe są priorytetem, a podwyższone zawieszenie ma pomóc w pokonaniu przeszkód wodnych – nie krawężników pod Piotrem i Pawłem. Przy zamówieniu zawieszenia pneumatycznego – 30 stopni kąta zjazdowego, 34 natarcia, 28,5 centymetra prześwitu oraz 90 centymetrów głębokości brodzenia. To wyniki godne hardkorowych terenówek, tymczasem mogą być osiągnięte podczas słuchania muzyki klasycznej, z rodziną na pokładzie, w drodze na wakacje. Naturalnie, możliwe jest zablokowanie tylnego dyferencjału kiedy wpadniemy w kłopoty, aczkolwiek jak mawia pewne stare przysłowie – im lepiej auto radzi sobie w terenie, tym dalej trzeba iść po traktor. Wszystkie ustawienia terenowe dostępne są na konsoli środkowej, a sterowane są za pomocą chowanego pokrętła. Natomiast na asfalcie wrażenia będą całkiem niezłe – mimo wysokiego nadwozia, samochód nie przechyla się znacznie, ale to zasługa zawieszenia pneumatycznego. Daje odpowiedni komfort i właściwości trakcyjne, chociaż w tego typu aucie nie wypada szybko pokonywać zakrętów.
Cennik Discovery zaczyna się od 230 tysięcy złotych za najsłabszego diesla o mocy 180 koni mechanicznych, co jest prawdziwą okazją cenową. Motor taki jak w testowanym aucie to konieczność dopłaty 20 tysięcy złotych, a wybór 3-litrowego diesela oznacza wyłożenie dodatkowych 70 tysięcy. Na drugim biegunie znajdują się jednostki benzynowe. 2-litrowiec o mocy 300 koni mechanicznych zaczyna się od 240 tysięcy złotych, natomiast topowy, sześciocylindrowy benzyniak o zadziornym dźwięku to wydatek identyczny co jednostka wysokoprężna o tej samej trzylitrowej pojemności. Przy czym, moim zdaniem, sportowy charakter silnika nie pasuje do majestatycznej bryły, więc odpuściłbym go na rzecz 3-litrowego diesla, znanego z innych modeli Land Rovera.
SUV idealny? Cóż, w mojej opinii niekoniecznie. Ma problemy, takie jak układ kierowniczy, który bardziej przypomina operowanie jachtem, czy też wcześniej wspomnianą dziwną tylną klapę. Kto wymyślił żeby tablica rejestracyjna nie była w osi symetrii samochodu?
Dodatkowo, przez monstrualne rozmiary, nadwozie zdaje się wyglądać nieco nieproporcjonalnie w stosunku do kół. Nie mogę jednak jednej rzeczy nie wziąć pod uwagę. Stosunek jakość/cena w tym aucie jest naprawdę solidnym parametrem, przez co Discovery zaskoczy niejednego.
Tagi: 2.0 sd4, 2017, Auto Test, disco, discovery, discovery opinia, discovery test, galeria, hse, jaguar land rover, jlr, land, Land Rover, land rover discovery, land rover discovery 2017, land rover discovery prezentacja, land rover discovery test, land-rover-test, lr discovery, pierwszy kontakt, rover, tekst, Test, zdjęcia