Zapowiadano to od miesięcy, ale chyba nie wszyscy w to wierzyli. Teraz już wszystko jest pewne – marka TVR powraca na rynek i robi to w wielkim stylu. Pierwszym modelem po przerwie będzie nowy Griffith.
TVR to taka marka, która być może nigdy nie osiągnęła wielkiego sukcesu, ale jej niesamowite, szalone sportowe auta zapadły w pamięć każdemu fanowi motoryzacji. Niestety, kilkanaście lat temu problemy finansowe sprawiły, że firma na dobrą sprawę zniknęła z rynku. Po drodze było sporo właścicielskich perturbacji, ale wygląda na to, że pojawia się światełko w tunelu. TVR wrócił na brytyjską ziemię i w 70. rocznicę założenia firmy z Blackpool powraca z nowym samochodem.
Śmiało można powiedzieć, że nadzieje zostały spełnione, przynajmniej w kwestii wyglądu. Być może nie jest to auto tak ordynarne jak niegdyś Sagaris, ale znów mamy do czynienia z odważnym projektem. Co prawda inni producenci też budują auta w tym stylu i można się tu dopatrzeć konotacji z nową Kią Stinger czy różnymi sportowymi modelami, to jednak Griffith wygląda tak, jak powinien. Agresywnie, muskularnie, obiecuje sporo emocji, ale ma też w sobie pierwiastek brytyjskiej klasy. Dużo mniej wyrafinowane jest wnętrze, gdzie postawiono na wyścigowy ascetyzm. Kierownica, ekran za nią, kilka przełączników – nic nie powinno nas tu rozpraszać.
Akurat koncentracja będzie w tym aucie czymś niezbędnym, bo jeśli spojrzymy na aspekty techniczne, to mamy tu także ukłon w stronę starych, dobrych TVRów. Pod maską znajdzie się 5-litrowe V8 pożyczone od Forda z dodatkowym tuningiem Coswortha, dzięki któremu generuje ono około 500 KM. Dodajmy do tego, że Griffith waży tylko 1250 kg i wiemy już, że mamy do czynienia z poważnym graczem. Co więcej – jedyną słuszną i jedyną dostępną tutaj przekładnią będzie 6-biegowy manual. Tego nam było trzeba! TVR chwali się też, że udało się uzyskać idealny rozkład masy na poziomie 50:50 oraz stosunek mocy do wagi wynoszący ponad 400 KM na tonę.
Nowy TVR jednak nie będzie prymitywną maszyną do palenia gumy. Jednym z głównych jego projektantów jest bowiem Gordon Murray, czyli pan odpowiedzialny choćby za McLarena F1. Griffith bazuje na rozwiązaniu iStream, czyli w skrócie zbudowany jest na stalowej ramie połączonej z panelami z włókna węglowego, co ma dawać nadzwyczajną sztywność nadwozia. Nadwozie też jest karbonowe, a specyficzna stylistyka to nie tylko wyobraźnia projektanta, ale też korzyści aerodynamiczne.
Jeśli będziecie mieli szczęście to traficie na nowego TVRa na ulicy już w 2019 roku. Jeśli zaś dysponujecie kwotą 90 tysięcy funtów i niekoniecznie chcecie jeździć Porsche 911 – to będziecie mogli nawet takim jeździć. Wygląda to na świetny powrót!
Tagi: 2019 griffith, great news, griffith, istream, nowy tvr, premiera, TVR, tvr griffith, zdjęcia