Być może Kia Rio nigdy nie była i nie będzie modelem wywołującym szybsze bicie serca, ale polityka marketingowa marki sprawiła, że kolejne zapowiedzi podsycały nasz apetyt, a na auto czekaliśmy z niecierpliwością. Oto i ono!
Centrum zarządania w Korei, nazwa iście brazylijska, a projekt tworzony w Niemczech i Kalifornii – niezła międzynarodowa mieszanka. To od razu widać, że Kia celuje w globalny sukces tego modelu, który na dobrą sprawę dobrze się sprzedaje także i u nas. Patrząc na zdjęcia nowego Rio można zakładać, że tak będzie dalej.
Wydaje się bowiem, że Kia Rio nigdy w swojej już 17-letniej historii nie wyglądała tak dobrze i tak… europejsko. Co prawda nie ma tu zupełnego odcięcia się od poprzednika – sporo elementów stylistycznych powtarza się, choć zinterpretowano je na nowo. Przede wszystkim auto wysmuklało i zamiast pękatego nadwozia mamy więc ostrych kątów i bardziej muskularnych przetłoczeń, a nie napompowanych błotników. Poprawiły się więc proporcje i to nie tylko wizualnie – nadwozie jest dłuższe o 1,5 centymetra, rozstaw osi o centymetr, a szerokość wzrosła o pół centymetra, kosztem takiego samego ubytku wysokości.
Duży plus dajemy także za zmiany we wnętrzu. Cały układ przypomina miejscami nawet… Audi. I choć do klasy premium nikt Rio wpychać nie będzie, to jej czwarta generacja sprawia wrażenie auta nieco mniej budżetowe niż poprzednicy – przynajmniej z wyglądu. Jest tak jak przystało na nowy model w 2016 roku – duży wyświetlacz zastępujący gąszcz przycisków, smukła kierownica ze standardowym zestawem przełączników i nieodzowne plastiki w fortepianowej czerni. Tyle przynajmniej w najwyższej wersji – zobaczymy jak wyglądać będą bardziej popularne skromne odmiany.
Podobno ma wzrosnąć też bagażnik, a pasażerowie mogą liczyć na więcej przestrzeni do podróżowania. Na temat silników i cen na razie się nie wypowiadamy – czekamy na premierę na targach w Paryżu.
Tagi: 2017, kia, nowe rio, paryż, Paryż16, premiera, rio, zdjęcia