Można powiedzieć, że historia pisze się na naszych oczach. Po latach oczekiwania i nieustannego podsycania atmosfery wreszcie przed nami staje nowa generacja żywej legendy – Toyoty Supry.
Przez ten cały teatr związany ze stopniowym ujawnianiem informacji o nowym japońskim samuraju (w mniej lub bardziej kontrolowany sposób), trudno powiedzieć, byśmy dzisiaj przeżyli szok lub ogromne zaskoczenie – a jeśli już to chyba tylko dlatego, że przeciągająca się telenowela wreszcie dobiegła końca. Nie oznacza to jednak, że nie ma mowy o emocjach. Wręcz przeciwnie – nowa Supra to auto, na które chce się dłużej popatrzeć. Przemęczone od nudnych crossoverów oczy wreszcie mogą nacieszyć się zgrabną sylwetką, ostrymi i dynamicznymi liniami oraz sprytnie zakamuflowanymi akcentami nawiązującymi do legendarnej poprzedniczki.
Czwarta generacja niewinnie przypomina o sobie w rysunku przednich lamp i proporcjach tylnej części nadwozia. Sama linia auta jednak nie jest tak ociężała jak w tamtym modelu, nowa Toyota przybrała dużo bardziej atletyczne kształty, a liczne przetłoczenia i wloty powietrza przypominają napięte mięśnie.
I tak oglądając nową Suprę, na pewno lada moment ktoś podejdzie i przerwie nam kontemplację mówiąc, że to przecież tak naprawdę BNW. Rzeczywiście – sportowa Toyota to młodsza siostra modelu Z4, którego seksowne kształty poznaliśmy już kilka miesięcy temu. Trudno oprzeć się jednak wrażeniu, że w kwestii wyglądu zewnętrznego to japońscy projektanci zrobili lepszą robotę – nawet jeśli finalny produkt nie u wszystkich zaspokoił oczekiwania rozbudzone przez FT-1 Concept.
Wielu pewnie też szybko przywoła inne skojarzenie – Toyotę GT86. Supra to jednak sportowe, dwumiejscowe coupe z krwi i kości. W związku z tym ma też odpowiednie zasoby mocy pod maską. To rzeczywiście już działka inżynierów z Bawarii, bo auto napędza 3-litrowa rzędowa “szóstka” o mocy 340 KM i 500 Nm momentu obrotowego. Co ciekawe, jeśli na światłach spotkacie się z nowym BMW Z4 M40i z tym samym motorem pod maską, to w wyścigu jesteście murowanym faworytem. Toyota jest bowiem o 40 kg lżejsza, jest też standardowo wyposażona w system kontroli startu, a setkę osiąga o 0,3 sekundy szybciej – konkretnie po 4,3 sekundy. Moc trafia rzecz jasna na tylną oś, przenosi ją 8-biegowy automat. Na razie nie ma mowy o manualu i raczej nie jest to prawdopodobny scenariusz. Za to już za rok ofertę poszerzy jednostka czterocylindrowa – 2.0 o mocy 258 KM.
To rozdwojenie jaźni pomiędzy Toyotą, a BMW, najwyraźniej chyba widać we wnętrzu. Zgrabna kierownica dumnie eksponuje bowiem logo japońskiej marki, ale począwszy od przycisków na niej, poprzez panel klimatyzacji, system inforozrywki wraz z charakterystycznym pokrętłem, aż po selektor skrzyni biegów – to wszystko to elementy żywcem przejęte z Z4. Nie powinno to być jednak problemem…
Nie znamy jeszcze polskich cen nowej Supry, ale prawdopodobnie cennik będzie rozpoczynał się poniżej granicy 300 tysięcy złotych. Konkurencja jest spora – wystarczy wspomnieć choćby Porsche Caymana, czy fantastyczne Alpine A110. Jeśli inżynierowie Toyoty nie rzucają słów na wiatr, to nowe coupe zaprojektowano tak, by jeździło jak najlepiej. Potrafimy więc sobie wyobrazić scenariusz, w którym to Toyota (nawet produkowana w Austrii) zostanie najlepszym autem w tym segmencie.
Tagi: 2020 toyota supra, 3.0 r6, bmw z4, gr supra, nowa supra, premiera, supra, supra 2020, supra mk5, supra moc, toyota, toyota gr supra, toyota supra, zdjęcia