Zmiany w normach czystości spalin, jakie weszły w życie wraz z wrześniem tego roku, powodują, że wielu producentów nadal pracuje nad swoimi samochodami na nowy rok modelowy. MINI jest jednym z nich.
WLTP nie było od samego początku przyjacielem segmentu hothatchy. Duże problemy z uzyskaniem homologacji dla kilku modeli miała grupa VAG, z rynku zniknęło Renault Clio R.S., a kilka innych aut musiało przejść modernizację. MINI także musiało popracować nad swoim najostrzejszym modelem – Cooperem John Cooper Works.
Na szczęście wszystko zakończyło się dobrze dla klientów i samej marki. Niewielkie zmiany stylistyczne, zauważalne głównie za sprawą tylnych lamp z motywem brytyjskiej flagi oraz nowych wzorów felg, to tylko czubek góry lodowej. Główną zmianą jest przerobienie układu wydechowego samochodu, w którego skład wchodzi teraz filtr cząstek stałych. Jak zapewnia jednak MINI, nie wpłynie to na rasowy dźwięk generowany przez cały układ.
Pod maską niezmiennie pracować będzie dwulitrowa, czterocylindrowa jednostka konstrukcji BMW. Silnik generować będzie taką samą moc jak przed modernizacją – 231 KM i moment obrotowy na poziomie 320 Nm. Czas przyspieszenia od zera do „setki”? Poniżej 6 sekund.
Nowością we wnętrzu będzie możliwość zamówienia bezprzewodowej ładowarki do smartfonów, zaktualizowany został także system multimedialny. Nowinką są także opcje wykończenia detali wnętrza oraz nowe, sygnowane logo JCW, sportowe fotele.
Samochód trafi do salonów w marcu.
Tagi: cooper, cooper works, hothatch, John Cooper Works, MINI, mini cooper, mini cooper jcw, mini cooper john cooper works