Z obozu Aston Martin doszły nas ciekawe wieści o kolejnej specjalnej edycji najmniejszego modelu w gamie marki. Przed nami prawdziwa torowa zabawka – Vantage GT8.
Już na pierwszy rzut oka widać, że mamy tu do czynienia z porządną wyścigówką. Niemal nieskazitelne linie Astona do których byliśmy przyzwyczajeni zostały zmącone tutaj przez ogromne tylne skrzydło, dodatkowe elementy aerodynamiczne oraz fluorescencyjne malowanie. Gdzieniegdzie auto eksponuje też elementy z włókna węglowego, choćby w… logo marki. Od razu widać, że to nie przelewki.
Świadczą także o tym liczby – względem cywilnej wersji GT8 został odchudzony o całe 100 kilogramów i waży teraz około 1,5 tony. Na dietę-cud składają się wspomniane wcześniej carbonowe części (np. dach, fotele, panele drzwi), magnezowe 19-calowe felgi, tytanowy układ wydechowy, poliwęglanowe szyby i lżejszy akumulator. Od torowego wyjadacza różni go tylko wyposażenie obejmujące wciąż choćby rozbudowany system audio, klimatyzację i system inforozrywki.
Kolejna dobra wiadomość to skromny, acz jak najbardziej wart odnotowania przyrost mocy. Wersja GT8 dysponuje 4,7-litrowym V8 o mocy 446 KM i momencie obrotowym 490 Nm. To przyrost o 10 KM względem standardowego Vantage’a V8. Motor zestawiony może być z klasycznym 6-biegowym manualem, bądź 7-stopniową przekładnią Sportshift II.
Jak niższa masa, ulepszona aerodynamika i podrasowany silnik wpływają na osiągi? Nowy Aston setkę osiąga w 4,4 sekundy (o 0,2 sekundy mniej niż spokojniejszy brat), a jego prędkość maksymalna to 305 km/h. To może i niewielka różnica względem zwykłego Vantage’a, ale w ciemno możemy powiedzieć, że wrażenia z jazdy GT8 będą zgoła odmienne.
Cena nowego Astona to 165 tysięcy funtów, choć poza pieniędzmi trzeba wykazać się refleksem – w planach jest jedynie 150 egzemplarzy.
Tagi: 2016, aston martin, gt8, v8, vantage