Audi to zdecydowanie specjaliści w wynajdowaniu sobie nisz motoryzacyjnych, a następnie ich zapełnianiu. Było tak z Audi Q5, Q3, Q2, A5 Sportback… i tak samo jest też z Audi A7. Luksusowy liftback, który w założeniu miał być bezpośrednim konkurentem Mercedesa CLS, a stał się tak naprawdę A6tką dla ludzi nielubiących sedanów, a ceniących sobie smukłą i sportową sylwetkę. Na imprezie Audi quattro experience mieliśmy okazję zasiąść za sterami poliftowego egzemplarza z silnikiem diesla.
Zapytacie więc, gdzie tu sport skoro pod maską słychać radosny klekot napędzany rzepakiem?
3 litry, 6 cylindrów, 320 koni mechanicznych i 650 niutonometrów momentu obrotowego. Mimo ogromnej masy wynoszącej niespełna 2 tony, auto katapultuje się do setki w 5.2s i nie traci wigoru po przekroczeniu granicy 3 cyfr. Całość przenoszona jest za pośrednictwem skrzyni Tiptronic na wszystkie koła (w przypadku silników diesla napęd Quattro jest standardem w modelu A7). Sam silnik jest bardzo dynamiczny i przy ostrej jeździe spali hektoliktry paliwa, za to przy spokojnym traktowaniu odwzajemni się przyzwoitymi, prawie katalogowymi wynikami.
Przyczepić muszę się do skrzyni biegów, która ma już swoje lata i niestety nie jest aż tak szybka jak byśmy tego chcieli. Dlaczego nie zamontowano tutaj dużo nowocześniejszego S tronica? Powód jest prosty – zostałby on zmielony przez moment obrotowy najmocniejszego diesla. Są w niego za to wyposażone słabsze odmiany wysokoprężne (218 i 272 konie mechaniczne) oraz obie jednostki benzynowe (2.0 TFSI 252 KM i 3.0 TFSI 333 KM).
Z wyglądu A7 także wygląda bardziej sportowo niż konserwatywnie, i nie mówię tutaj tylko o 21 calowych felgach Rotor, czy też o perłowym lakierze Daytona Grey. Ostro schodząca w dół linia dachu świetnie podkreśla dynamiczną sylwetkę, niestety zmniejsza też znacząco miejsce nad głową dla wyższych pasażerów drugiego rzędu foteli. Za to nadwozie typu liftback ułatwia załadunek dużych przedmiotów i pozwala w praktyce na przewiezienie większych bagaży niż w przypadku A6tki w sedanie. Znajdziemy też mały smaczek na samej klapie bagażnika – otwierający się powyżej 130 km/h mały spojler.
Przechodząc do środka, do dyspozycji kierowcy są naprawdę świetnie trzymające fotele, oznaczane przez Audi jako „Typ S”. Oznacza to że mamy do dyspozycji prawie kubełek, przywołujący na myśl modele RS, z romboidalną stebnówką, w naszym przypadku przeszytą pomarańczową nitką. Pomarańczowe również są pasy bezpieczeństwa, dostępne naturalnie jako opcja za „jedyne” 8 380 złotych. Zapomniałbym – na pomarańczowo obszyte są również detale konsoli środkowej, wchodzące w pakiet skórzany Audi Exclusive, kosztujący skromne 26 530 złotych. Jest drogo.
Po krótkim zapoznaniu z nowym systemem MMI w Audi Q7, ciężko wsiada się do rocznikowo równie młodego A7. Komputer pokładowy mimo że z nowymi nakładkami graficznymi, nadal wygląda jak z auta co najmniej 5-letniego. A w tej kategorii, okres 5-ciu lat to jak kolejna era.
Nie można natomiast zarzucić nic jego szybkości działania. Dobre wrażenie robi też trójramienna kierownica z pakietu S line, dobrze leżąca w dłoniach, chociaż nie aż tak dobrze jak konkurencyjne ze znakiem gwiazdy.
Trakcyjnie, auto ma tendencję do podsterowności przy naprawdę wysokich prędkościach, ale to nic nowego w przypadku Audi. Natomiast na plus trzeba zdecydowanie zapisać pewność układu kierowniczego, jak i umiarkowane wychyły nadwozia na szybszych partiach zakrętów. Mimo że pod maską mamy radośnie klekoczące TDI, pokonywanie łuków da nam radość. Jednocześnie niski profil opony nie wpływa zbyt negatywnie na komfort jazdy, który mimo obniżonego zawieszenia S Line, jest wystarczający jak na polskie, często dziurawe drogi.
Jak można podsumować Audi A7 z 320 konnym dieslem pod maską i ceną ponad 450 tysięcy złotych? Na pewno nie jest to auto zdroworozsądkowe. Na pewno ma bardzo drogie, zbędne dodatki. Ale daje frajdę z jazdy, poczucie bezpieczeństwa przy wyprzedzaniu kolumny tirów, a i w zakrętach poradzi sobie dzielnie. Dodajmy do tego naprawdę ładną sylwetkę, napęd quattro i te fenomenalne fotele – i mamy przepis udane auto. Szkoda jedynie nadgryzionej zębem czasu deski rozdzielczej i systemu multimedialnego, ale to zostanie zapewne zastąpione już w przyszłym roku, w momencie premiery drugiej generacji modelu A7.
Tagi: a7, a7 3.0 tdi, a7 3.0 tdi test, audi, audi a7, audi a7 3.0 tdi, audi a7 opinia, audi a7 test, audi quattro experience, audi-test, Test